środa, 27 marca 2013

Rozdział 1

Julietta szła za powozem pogrzebowym, który miał numer 11. Dziewczyna zapamiętała ten numer, ponieważ był on bardzo widoczny. Idąc za powozem doszła na cmentarz numer 5. Gdy ona i żałobnicy weszli na cmentarz panowie z powozu wyjęli trumnę w kolorze orzechowym, na której był napis "Owen Harrison...". Było to dane jej ojca, który był anglikiem i dlatego miał takie nazwisko. Julietta , gdy tylko przeczytała to tabliczkę była w wielkim szoku. Zaczęło  ją ściskać w żołądku, nogi miała jak z waty, poczuła wielką pustkę i rozpłakała się. Co prawda jej ojciec zaczął
pić, ale i tak go kochała. Po tym  wszystkim nagle znalazła się na scypie. Usiadła przy stoliku razem z jakimiś staruszkami, jedna z nich miała zegarek. Nagle Julietta na niego spojrzała i zobaczyła godzinę 15:15 i w tym momencie obudziła się...Wstała z krzykiem, Morgan, która była w pokoju obok szybko do niej przybiegła. Julietta była cała zalana potem, opowiedziała o wszystkim przyjaciółce i usnęła.
                                                                                                                                                                        
                                                                     ***
Następnego dnia Julietta usiłowała przypomnieć sobie coś z tego snu, przyszły jej tylko to głowy te cyfry: 11 i 5, i także godzina 15:15. Usiłowała znaleźć jakieś rozwiązanie, bo była pewna, że te liczby muszą coś znaczyć. Mimo wszystko nie udało jej się znaleźć rozwiązania. Nawet Morgan próbowała znaleźć wyjaśnienie ale niestety nie udało jej się. Następnego dnia, gdy Julietta była w pracy i spojrzała na zegarek, ten stanął na godzinie 15:15, wtedy namyśl jej przyszło, że liczba 11 oznacza jedenasty dzień ale numer 5 miesiąc czyli Maj. Po przyjściu do domu opowiedziała o wszystkim przyjaciółce. Jej też wydawało się że to dobre rozwiązanie. Julietta zadzwoniła do ojca by zapytać go jak się czuje, na szczęście był trzeźwy. Ojciec zapewnił ją, że bardzo dobrze się czuje, Julietta uwierzyła mu i dała mu już spokój.
                                                                                                                                                                                                   
                                                                    ***
Minęło parę miesięcy, które minęły Juliettcie spokojnie, nie działo się nic dziwnego, nie śniły się jej
już żadne sny tego typu, można powiedzieć że już zapomniała o tym i o liczbach.
Pewnego dnia, a dokładnie 10 maja o godzinie 14:14 z szafki Julietty wyleciała kartka na której napisane było " 11.05. godz. 15:15 ". Gdy Julietta weszła do pokoju zobaczyła ją leżącą na podłodze. Przejrzała ją i wtedy wszystko się jej przypomniało. Ten straszny sen, ten ból który wtedy czuła. Przez resztę dnia była pod denerwowana, wieczorem gdy kładła się spać poczuła lekki strach przed tym, że ten straszny sen może się jej znów przyśnić, jej przeczucia się sprawdziły i ponownie śniła o tym samym. Wstała rano znów zalana potem jak wtedy, gdy pierwszy raz przyśnił się jej ten sen. Oczywiście opowiedziała o wszystkim Morgan, która nie chcąc wystraszyć przyjaciółki nie powiedziała jej, że musi to mieć naprawdę jakieś znaczenie ponieważ śniło jej się to już drugi raz w taki sam sposób.
Przez cały dzień Julietta była roztrzepana, cały czas w czymś się myliła i zapominała. O 15.00
była już w domu, usiadła na kanapie by obejrzeć swój serial. Następnie spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę 15:10 .Po odczytaniu godziny rozpłakała się.  W sumie sama nie widziała dlaczego, może ze strachu i bezradności. Po chwilowym uspokojeniu wzięła telefon do ręki i nerwowo szukała numeru taty. Zadzwoniła, ale w słuchawce było słychać tylko pocztę głosową. Julietta wpadła w histerię nie mogła złapać oddechu. Nagle zadzwonił telefon,
w słuchawce odezwała się babcia Helena, która powiadomiła Juliettę o zgonie jej ojca. Ta informacja była dla niej jak strzała z łuku wycelowana w samo serce. Gdy babcia przekazywała tę wiadomość, zegar wskazywał 15:15. Po odłożeniu słuchawki Julietta zemdlała.

piątek, 15 marca 2013

Prolog

-Uciekaj! - krzykneła Julietta do chłopca w płomieniach.
Stał on nieruchomo, najwidoczniej był w ogromnym szoku.
- Nie mogę, nie dam rady! - odpowiedział jej chłopiec. Miał on na imie Michał,
on i Julietta byli przyjaciółmi.
***
Nagle wielki wybuch ognia zasłonił chłopca, a ten krzyknął z bólu.
Ktoś nagle chwycił Juliette za ramie i wyprowadził z palącej się klasy.
Chłopak zginął, miał dopiero 13 lat i już musiał odejść z tego świata.
Julietta oczywiście pojawiła się na pogrzebie Michała, jak i reszta klasy.
Jednak ona przeżyła to najbardziej. Przez cały pogrzeb płakała, po powrocie do domu zamknęła się w swoim pokoju i nie chciała z nikim rozmawiać.
Czuła wtedy pustkę i to największą jaka jest, straciła kogoś na kim jej zależało.
"Nie ma go i nie będzie"- cały czas wypowiadała te słowa z łzami w oczach.
***
Po tym nieszczęsnym wypadku Julietta nie mogła się pozbierać przez parę miesięcy.
Rok po śmierci Michała zmarła jej matka Eleonora. Wtedy juz popadła w depresję, musiała się udać na leczenie. Czuła że już wszystko stracone, że straciła tych, których kochała. Dziewczynę wychowywał ojciec, który popadł w alkoholizm. Po skończeniu 18 lat Julietta wraz ze swoim bratem Filipem wyjechała do Ameryki Północnej, do brata jej mamy. W USA pozbierała się po wszystkim i zaczęła pracować, jej brat wyjechał do Azji studiować, gdzie spędził resztę życia. Julietta w Ameryce poznała wiele ludzi między innymi Morgan, która stała się jej najlepszą przyjaciółką.
***
Spokój Julietty niestety nie trwał z byt długo, ponieważ  wokół niej zaczeły się dziać dziwne rzeczy...

piątek, 8 marca 2013

Hej wszystkim! (Frankie)

To nie ja będę prowadzić tego bloga :) Chciałam tylko życzyć powodzenia Maćkowi.
Na prawdę w ciebie wierzę, z całego serca życzę ci powodzenia. Cieszę się, że mogłam pomóc. No ale jako twój manager mam taki obowiązek ;) Tak czy inaczej, jeszcze raz powodzenia. Bądź wytrwały w tym, co robisz, nie poddawaj się. Nie przejmuj się małą liczbą czytelników (sama mam 4). Pisz bloga dalej, choćby dla jednej osoby, dla mnie. Bo nie ważne, jaki byłby beznadziejny- będę go czytać. Jesteśmy przyjaciółmi, tak jak powiedziałeś- na zawsze. Więc nie zapomnij o mnie- nigdy. Kiedyś, jeśli byśmy stracili ze sobą kontakt, wejdź tu. Na tą stronę, wyświetl ten post, zatytułowany "Hej wszystkim! (Frankie)" i przeczytaj to. No- jeśli go nie usuniesz (posta). Może wtedy sobie o mnie przypomnisz. Wtedy zadzwoń. Dla ciebie zwsze znajdę czas.

                                                                                                                   Pozdrawiam,
                                                                                                           Frankie Weenie,     (http://www.butyoudontexist.blogspot.com/)